Forum www.domogarov.unl.pl - FORUM Strona Główna www.domogarov.unl.pl - FORUM
Forum polskiej nieoficjalnej strony poświęconej twórczości aktora Aleksandra Domogarova
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Bodajbo, czyli anonimowe piosenki z Odessy

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.domogarov.unl.pl - FORUM Strona Główna -> Muzyka
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
igraine
Kompan



Dołączył: 16 Paź 2011
Posty: 1284
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Pią 16:02, 01 Sie 2014    Temat postu: Bodajbo, czyli anonimowe piosenki z Odessy

Dawno, dawno temu Very Happy w ramach 22 Przeglądu Piosenki Aktorskiej w 2001 roku we Wrocławiu odbył się koncert, który ja znam pod nazwą "Bodajbo, czyli anonimowe piosenki z Odessy". Dlatego o tym wspominam, ponieważ poniżej wkleiłam fragment artykułu, który udało mi się niedawno odnaleźć, a który podaje nieco inny tytuł.
W koncercie wystąpiło całkiem sporo znanych osób min. Justyna Steczkowska, Kinga Preis, Paweł Kukiz, Marian Opania, Wiktor Zborowski oraz oczywiście Aleksander Domagarow.
Niestety, nigdzie w sieci nie mogę znaleźć całego widowiska, a w szczególności piosenek w wykonaniu Saszy.
Na YT są piosenki wykonywane przez Justynę Steczkowską oraz jedna jedyna piosenka Saszy wykonana wspólnie z Pawłem Kukizem, czyli Taganka.
http://www.youtube.com/watch?v=QQP8zpXuVrA
Przy czym autor klipa wykorzystał jedynie ścieżkę dźwiękową. Obraz to już jego własna inwencja. Podejrzewam, że pewnie miał ją na płycie, bo kojarzę, że płyta z koncertu była dołączona do jakiejś gazety.
Poniżej wspomniany fragment artykułu z Gazety Wyborczej autorstwa Romana Pawłowskiego datowany na 19-03-2001, czyli pochwała i nagana jednocześnie.

"Podróż na wschód w spektaklu "Bodajbo - piosenki z półświatka Odessy, więzień i łagrów" była natomiast najgorszym punktem festiwalowego programu. Mnie, który popieram każdą próbę promowania kultury rosyjskiej w Polsce, krajało się serce na widok tej żenującej rewii, którą ze słynnych "błatnych" pieśni zrobił reżyser Jan Szurmiej. Była to karykatura Rosji, w kiczowatej scenografii przedstawiającej wrak statku, z tańcami chasydzkimi w wykonaniu radzieckich pionierów oraz chórem w strojach z Czechowa. W tej przytłaczającej inscenizacji bronił się tylko Marian Opania w roli doświadczonego kryminalisty, który poucza młodszego kolegę jak żyć w więzieniu i Aleksander Domogarow, świetnie śpiewający anonimowe pieśni z więzień i łagrów, m.in. słynną "Kołymę". Nie rozumiem tylko, jak Domogarow mógł się zgodzić na dołączenie do programu "Taganki" Włodzimierza Wysockiego. Jako moskwianin powinien wiedzieć, że Taganka nie leży w Odessie."
Cały tekst: [link widoczny dla zalogowanych]


Poniżej strzępki zdjęć z tego widowiska, które krążą jeszcze gdzieś w sieci.


Ta odcięta to prawdopodobnie Natasza Gromuszkina. Very Happy







Wklejam jeszcze wspomnienia Fanki z przypadku, które co prawda mamy już na forum, ale po pierwsze jest w nich fragment o koncercie, którego dotyczy wątek, a po drugie są tak urocze, że warto je przypomnieć. Very Happy
[link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez igraine dnia Pią 16:32, 01 Sie 2014, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
igraine
Kompan



Dołączył: 16 Paź 2011
Posty: 1284
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Sob 0:51, 02 Sie 2014    Temat postu:

Kolejny artykuł pochodzi ze strony wroclaw.naszemiasto.pl
[link widoczny dla zalogowanych]
W sobotę do Odessy, w niedzielę na Główny
2001-03-19

"Artystyczny weekend z PPA wzbudził we mnie mieszane uczucia. Z bólem serca wypada mi zawiesić na kołku lokalny patriotyzm i westchnąć po obejrzeniu „Gali” w reżyserii Janusza Józefowicza: „warszawiak potrafi”. Wrocławianinowi Janowi Szurmiejowi wypada tylko polecić korepetycje u młodszego kolegi.


Sobotni wieczór z PPA zaczął się dla mnie oczekiwaniem przed zamkniętymi drzwiami Impartu. Zimno, wiatr, strugi deszczu, spora grupa widzów stłoczona ciasno pod wąskim daszkiem i w pobliskiej bramie. Kiedy udaje mi się dostać do środka, mija dobre dwadzieścia minut od godziny planowanego rozpoczęcia koncertu. Po wizycie w szatni niespodzianka. Drzwi na salę zamknięte na trzy spusty, otwierają się dopiero podczas przerwy między utworami. Na pytanie o przyczynę pada prosta odpowiedź: „Bo już się zaczęło.
Nie trzeba się było spóźniać”.

Wchodzimy na widownię za korowodem biało odzianych postaci w strojach jak z Czechowa. Wreszcie siadam w fotelu i właśnie wtedy, około 20.40 zaczął się dla mnie spektakl. Cygańska orkiestra, chór w strojach z dawno minionej epoki oraz Aleksander Domogarow w białym swetrze i narzuconej niedbale na ramię brązowej skórzanej kurtce to wystarczający znakiem, że zmieniono kolejność spektakli. Inaczej niż w programie, koncert pieśni odeskich „Bodajbo” miał poprzedzić finał.

Organizatorzy koncertu już w programie zaznaczyli, że spektakl zaskoczy odmienną od oryginału aranżacją muzyczną. Tych, którzy płytę Diny Vierny „Błatnyje piesni” doskonale pamiętają, zaskoczył tak bardzo, że z trudem byli w stanie rozpoznać znane skądinąd melodie. Ponieważ do tak wielkich znawców zakazanych pieśni, co przyznaję ze skruchą, nie należę, nie przeszkadzała mi nie tyle aranżacja, co inscenizacja. Jako zielonogórzanka z pochodzenia kilka wieczorów swojego dzieciństwa spędziłam w amfiteatrze na spotkaniach z piosenką (tak, nie bójmy się tego słowa) radziecką i sztafaż zastosowany przez Jana Szurmieja obudził we mnie wspomnienia tej wczesnej młodości.

Jeśli było to działanie zamierzone, to kryła się za nim wielka przewrotność, jednak wszelkie znaki, które pojawiły się sobotniego wieczora na scenie Impartu mówiły, że przyczyna tego stanu rzeczy kryła się raczej w braku pomysłu, niż w jego wyrafinowaniu.

Wykonawcom towarzyszył chór w strojach z dawno już minionej epoki, cygańska orkiestra i rosyjsko-cepeliowski balet. Była dziewoja z warkoczami po kolana, rosyjski chłop w rubaszce, pionierzy w czerwonych chustach, enkawudziści, marynarze, bandyci, więzień łagru w pasiaku, partyjna aktywistka, dziwka, ortodoksyjni Żydzi a nawet całkiem współczesny dresiarz. Niezależnie od kostiumu kroki i figury były te same, co w oglądanej przeze mnie ostatnio operetkowej rewii czy w spektaklu „czarno-czarny film”. To wszystko w konwencjonalnej stłoczone w scenografii z kikutem wraka, łańcuchami i cumami na nadbrzeżu oraz styropianowym koniem chlapniętym farbą w rolach głównych.

Wykonawcy najwyraźniej gubili się w tłumie, a niektórzy z nich (np. rapujący Mariusz Kiljan) nie do końca wiedzieli, co i dlaczego robią na scenie. Podobał się Robert Gonera, Krzysztof Dracz i Marian Opania w roli odeskiego mafioso. Najbardziej w duchu odeskich pieśni był, co nie stanowiło zaskoczenia, Aleksander Domogarow. Aż szkoda, że nikt w porę nie zdecydował się na rezygnację z kosztownego, barokowego przepychu i nie oddał artyście mikrofonu w wyłączne władanie.

Po przerwie przyszła kolej na długo oczekiwany finał. I tu zaskoczenie. Z jedenastu finalistów mieliśmy okazję wysłuchać zaledwie sześciu. Każdy z nich wykonał zaledwie po jednej piosence, potem szybciutko zagoniono ich na scenę, wręczono po kwiatku i odczytano werdykt. Rozumiem, że organizatorzy musieli zadbać o to, żeby artyści w porę dotarli na bankiet, ale mogli to zrobić z minimalnym choćby szacunkiem dla inteligencji widzów.

Kolejnego dnia mieliśmy okazję przekonać się „jak to się robi w Warszawie”. Janusz Józefowicz, reżyser „Gali. Niedzieli na Głównym”, poświęconej w tym roku piosenkom Wojciecha Młynarskiego, nie stara się robić sztuki przez wielkie „S” wybiera średni rozmiar i jest w swojej klasie niekwestionowanym mistrzem. Rezygnując ze scenograficznych fajerwerków zaznaczył sceniczną przestrzeń kilkoma istotnymi, realistycznymi elementami. Miała więc „Niedziela na Głównym” utrzymana w stylistyce lat sześćdziesiątych zegar dworcowy, wskazujący czas jak najbardziej rzeczywisty (co miało ten dobry skutek, że eliminowało deprymujące wykonawców wymowne spojrzenia malkontentów na własne czasomierze), bar ze stolikami przykrytymi ceratką i z bufetem, za którym zasiadała rozłożysta pani bufetowa, wejście na perony i schody. Choreografia była przemyślana od początku do końca, pozbawiona zbędnego, pozbawionego uzasadnienia w śpiewanych tekstach machania nóżkami i podskoków. Zamiast tego mieliśmy podróżnych – kupujących bilety, stojących w kolejce do baru, oglądających rozkład jazdy, przysiadających na ławeczkach, rozmawiających, czytających gazety. Na ten drugi plan specjalnie zwracałam uwagę, zmęczona ciągłą obawą o bezpieczeństwo zdominowanych przez balet wykonawców podczas spektakli „czarno-czarnego filmu” i „Bodajbo”. W „Gali” każde wejście, każdy gest i najmniejsza rola była dokładnie zaplanowana, nikt nikomu nie przeszkadzał i nie wchodził w drogę. Taniec pojawiał się w uzasadnionych dramaturgicznie sytuacjach a sprawność wykonawców zapierała dech w piersiach.

Spektakl Józefowicza nie był pozbawiony wad: pomysł opowieści dworcowych czytelny w pierwszej części, wyraźnie gubił się i rwał w drugiej, „nocnej”, gdzie nad całością zaczęły wyraźnie dominować gwiazdorskie „numery”. Sypali się wykonawcy (kto nie widział, ten mi pewnie nie uwierzy, że Edyta Geppert zapomniała tekstu swojego największego przeboju „Och, życie, kocham cię nad życie”, ale tak naprawdę było), można też mieć pretensje do Józefowicza o odgrzewanie starych numerów (np. balet narciarzy do piosenki o basiście i pannie Krysi) i o zmuszanie do rapu Katarzyny Groniec, jednak w całości było widać rękę fachowca, którego największym problemem jest to, że uwierzył, że jest najlepszy i nie przewiduje pojawienia się konkurencji.

Kończący przegląd koncert Milvy był dla mnie smutnym spotkaniem z minionym światem. Tak się musiało śpiewać Brechta za czasów jego największej świetności. Dzisiaj ta maniera, styl i szkoła mogą mieć co najwyżej urok przykurzonego, niemodnego antyku. Tym bardziej, że nie jest to już ta sama Milva, która zniewalała publiczność dwadzieścia lat temu, kiedy jej czar, seks i głos były w najwyższej formie. Teraz próby kokieterii zmysłowością starszej pani i nieco już zdarty wokal budzą zażenowanie. Wielbicieli, którzy kolekcjonują jej płyty, koncert rozczarował, tym, którzy przyszli z czystej ciekawości, nie otworzył nowego świata. Przebłyski dawnego talentu, które pomimo ukrytej pod grubą warstwą makijażu sieci zmarszczek pozwalały zobaczyć gwiazdorską klasę nie wystarczyły na cały wieczór. "

I to rozumiem. Jak krytyka, to wyłącznie konstruktywna Very Happy Very Happy Very Happy Very Happy



Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez igraine dnia Sob 1:05, 02 Sie 2014, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
anielka
Stały bywalec



Dołączył: 10 Maj 2014
Posty: 105
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 23:46, 04 Sie 2014    Temat postu:

Mam troszkę inną wersję Taganki!
Wydaje mi się, ze właśnie koncertową - niestety samo audio.

Wydaje mi się, że są małe różnice, np w chórkach... Zweryfikujcie.

Link:

[link widoczny dla zalogowanych]

Znalazłam w necie już w takiej formie, link jest bezpieczny - sprawdzałam. Odtworzyć można na pasku odtwarzania na prawo, pobrać również można, wybierając Pobierz Plik na dole.

Taganka duetu Kukiz & Domogarow znajduje się na składance poświęconej Wysockiemu - 55 x WŁODZIMIERZ WYSOCKI,
jednak płyty w ręku nie miałam ani w odtwarzaczu, więc nie wiem, jaka wersja dokładnie tam jest.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
igraine
Kompan



Dołączył: 16 Paź 2011
Posty: 1284
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Czw 19:22, 07 Sie 2014    Temat postu:

Doprawdy sama już nie wiem, które wykonanie jest koncertowe, a które studyjne. Natomiast, że są to dwa różne wykonania to według mnie nie ulega wątpliwości. Słuchu muzycznego nie posiadam, więc muszę polegać na znajomości, choć pobieżnej, mowy polskiej i wydaje mi się, że w pierwszej wersji ( tej z YT ) refren śpiewany przez Pawła Kukiza brzmi następująco:

"Taganko co noc płomienie mi się śnią
Taganko ty zmarnowałaś młodość mą
Taganko na zawsze będę więźniem twym
Oddałem talent mocom złym i młodość swą"

natomiast w drugiej wersji tekst został trochę zniekształcony.

"Taganka co noc płomienie mi się śnią
Taganka twe mury zgubą moją są
Taganka na zawsze będę więźniem twym
Oddałem talent mocom złym i młodość swą"

Początkowo wydawało mi się, że masz zdecydowanie rację. Ta wersja, którą podlinkowałaś wyglądała mi na koncertową. Mogą świadczyć o tym na przykład brawa na końcu wykonania i nietrzymanie się tekstu.
I to by było proste i logiczne.
Ale znalazłam na chomiku tę płytę rzekomo z koncertu, którą dołączono do gazety wyborczej i tam jest Taganka w wersji z YT.
Co też w sumie wcale nie znaczy, że to wersja koncertowa. Na razie wiemy tylko tyle, że Tagankę zaśpiewano co najmniej dwa razy. Może raz na koncercie, a kolejny raz na potrzeby płyty 55 X Włodzimierz Wysocki?
Płyta, o której napisałam dla zmyłki nosiła tytuł PAMIĘTAJCIE O OGRODACH
natomiast podtytuł był już bardziej do rzeczy:
PIOSENKI Z PRZEDSTAWIENIA BODAJBO
23 PRZEGLĄD PIOSENKI AKTORSKIEJ ( numer PPA też dla zmyłki, bo przecież powinien być 22 ?)
A oto piosenki
PAWEŁ KUKIZ - BODAJBO
MARIAN OPANIA - SKRZYPIĄCE GLANY
ROBERT GONERA - I ZNÓW ZAPUDŁOWALI MNIE
KINGA PREIS - NA MOŁDAWANCE CZAS WESOŁO MIJA
ALEKSANDER DOMOGAROW, PAWEŁ KUKIZ - TAGANKA
Dosyć łatwo można ją znaleźć na chomiku i przekonać się, że raczej jest tam wersja Taganki występująca na YT. Ale równie dobrze, ktoś kto sobie składał płytę mógł pomylić wersje. w końcu tyle tam nieścisłości.
Chwilowo się poddaję.
Scio me ni­hil scire.
Jak zmieni się pogoda będę rozmyślać dalej.

Jeszcze link do płytki póki można ją zobaczyć
[link widoczny dla zalogowanych]
Wersji z płyty 55 X Włodzimierz Wysocki nie znalazłam.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez igraine dnia Czw 19:24, 07 Sie 2014, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
anielka
Stały bywalec



Dołączył: 10 Maj 2014
Posty: 105
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 21:26, 11 Sie 2014    Temat postu:

Masz rację z tym tekstem - tak się wsłuchałam w tę 'drugą część', że nie zwróciłam uwagi na to, że Kukiz śpiewa raz tak a raz tak Wink

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
igraine
Kompan



Dołączył: 16 Paź 2011
Posty: 1284
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Pon 22:44, 11 Sie 2014    Temat postu:

Very Happy Jakoś mnie to nie dziwi Very Happy Też wolę drugą cześć utworu. Ciekawe dlaczego?
Jeszcze podrzucam piosenkę w wykonaniu Kingi Preis z tegoż przedstawienia, która jakimś dziwnym trafem przyczepiła się do mnie Very Happy
Na Mołdawance [link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.domogarov.unl.pl - FORUM Strona Główna -> Muzyka Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin